respublika-kz.info: Nie powtarzajcie głupstw o Ablyazovie!
© mukhtarablyazov.org 17.01.2014

Kazachski portal respublika.kz opublikował obszerny artykuł na temat Mukhtara Ablyazova: jego działalności opozycyjnej, prześladowań, które spotkały go ze strony władz kraju, a także skutków potencjalnej ekstradycji.

Pełne tłumaczenie artykułu poniżej.

Nie powtarzajcie głupstw o Ablyazovie!

AUTOR: Siergiej Duwanow

Możliwe, że Ablyazov dopuścił się przewinień będąc szefem „BTA Banku”. Jeśli tego dokonał - niech za to odpowie. W majestacie surowości prawa przed sprawiedliwym i bezstronnym sądem. Czy jest takowy w Kazachstanie? W Rosji? Na Ukrainie? Nie ma! W takim razie wszystkie oskarżenia powinny poczekać, dopóki się taki sąd nie pojawi.

Poraża mnie tępota prześladowców Ablyazova, którzy wykorzystują wszelkie prawdy i nieprawdy, by zaciągnąć go do Kazachstanu. Po co? Kto poważnie będzie brał pod uwagę sąd zaaranżowany przez Akordę. To będzie przyjęte jednoznacznie jako rozprawienie się z oponentem i przyczyną uznania go za więźnia politycznego.

Chcecie mieć kazachskiego Chodorkowskiego - zaciągnijcie go przez kazachski sąd. Chcecie udowodnić, że Ablyazov jest malwersantem - doprowadźcie do tego, by odpowiadał przed niezależnym sądem. Ale nie. Najwyraźniej celem osób ścigających Ablyazova nie jest prawda i sprawiedliwość, tylko porachunki. Dla nich najważniejsze jest ukaranie człowieka, który sprzeciwił się Panu. I trzeba to zrobić, by dać przestrogę pozostałym niezadowolonym z sytuacji w kraju.

Oni zabrali mu bank, o on im pieniądze

Osobiście mnie - i myślę, że wielu ludziom, którzy mają dość reżimu Nazarbajewa - imponuje to, że odmówił on oddania banku, gdy tego od niego zażądano. Post
ąpił jak prawdziwy mężczyzna. Oni zabrali mu bank, o on im pieniądze. Teraz oni przedstawiają go jako malwersanta, zapominając o tym, że w tym konflikcie wcale nie wyglądają lepiej. Odbieranie banków, portmonetek czy innej własności od obywateli - to nie są dobre uczynki.

Dla Europejczyków i Amerykanów jest nie do pomyślenia, że w naszym kraju poważnym biznesem można zajmować się wyłącznie za pozwoleniem Akordy. Po to, by utrzymać się na powierzchni trzeba albo odpalić „dolę”, albo „wyróżniać się” w oczach trzymających władzę. To są ciche reguły gry obowiązujące wszystkich. Ablyazov znał te reguły i ich nie przestrzegał. Odmówił podzielenia się swoim biznesem. W naszych warunkach powiedzenie „nie” oznacza brak rozsądku i skazuje na utratę firmy.


Rozumiejąc, że pozbawią go wszystkiego, w najlepszym przypadku wyrzucą z kraju, w najgorszym - posadzą za kraty, ten wyprowadził pieniądze z banku i to już oznaczało wypowiedzenie wojny. Nie wiem, co myślał wtedy Ablyazov, czego oczekiwał, jak planował się bronić, ale nie mógł wtedy przypuszczać, że podpisuje na siebie wyrok, który obecnie Europejczycy pomagają wypełnić Akordzie. Czy mówimy tu o zwykłym oszuście? Oszuści nie są zdolni do takich rzeczy!

Najciekawsze
w tej historii jest to, że Ablyazov był pierwszym, który najzwyczajniej w świecie wypowiedział wojnę Akordzie i właściwie ją wygrał. On nie tylko ukarał ludzi, przeświadczonych o tym, że mogą robić wszystko w przestrzeni Kazachstanu, dostarczając im problemów, których nie mogą rozwiązać do tej pory. Oprócz tego zapewnił środki dla możliwości dalszego przeciwstawiania się autorytaryzmowi Nazarbajewa.

Pojawiła się możliwość utworzenia poważnej siły politycznej, alternatywnej wobec reżimu. Zaczęły powstawać niezależne gazety, telewizja satelitarna, opozycyjne partie polityczne i organizacje dostały finansowanie, były realizowane rozliczne projekty na rzecz rozwoju społeczeństwa obywatelskiego. Zatem pieniądze za odebrany biznes zaczęły pracować na rzecz demokratycznej przyszłości Kazachstanu.

Ktoś powie, że to brudne pieniądze! Zależy jak na to spojrzeć. Jeśli oczami naszych prokuratorów, to owszem, są one brudne. Ale w tym przypadku nie są one bardziej brudne od pieniędzy kazachskich nuworyszy, wysoko postawionych urzędników i oligarchów, którzy wydają je wyłącznie na siebie.

Z punktu widzenia obywateli Kazachstanu, którym bliskie są wartości europejskie, pieniądze Ablyazova pracują na rzecz demokracji. Tym różnią się od miliardów wszelkich figurantów w wielkiej polityce. Pieniądze te zwracają się narodowi Kazachstanu w formie prawdy o skorumpowanej i niekompetentnej władzy, która nie potrafi adekwatnie zareagować na wyzwania naszych czasów i w związku z czym nie jest w stanie rozwiązywać politycznych i społeczno-ekonomicznych problemów Kazachstanu.

Za te pieniądze istnieje ideologiczna alternatywa, dająca nadzieję na zmiany tym, którzy ich chcą i oczekują. W związku z tym mam pytanie do tych, którzy są nastawieni przeciwko Ablyazovovi - oszustowi. Czy można uważać za brudne pieniądze, które pracują na opisane wyżej cele? Ju
ż za to jedno trzeba bardzo podziękować miliarderowi Ablyazovovi.


Nie można wyrzucić z historii faktów

Czy ktokolwiek może sobie przypomnieć jakiegoś miliardera lub nawet milionera, który by w Kazachstanie wydawał pieniądze na opozycję, na alternatywną telewizję satelitarną, na niezależną prasę, na rozwój społeczeństwa obywatelskiego? Takich
u nas nie ma. Pozostali kazachscy krezusi wydają coraz więcej na nieruchomości w Europie, na jachty, samoloty, ekskluzywne towary i inne przyjemności życia doczesnego - czyli na siebie. Czy czujecie różnicę?

I nie ma co mówić o tym, że Ablyazov rzekomo przeciwstawiał się i przeciwstawia reżimowi, a także samemu Nazarbajewowi w celu zabezpieczenia sobie immunitetu przed karą za finansowe grzechy. Taka argumentacja jest przeznaczona dla osób, które nie wiedzą, że jeszcze na długo przed tym jak Ablyazov został bankierem przewodził opozycyjnej wobec reżimu Nazarbajewa partii „Demokratyczny Wybór Kazachstanu”. I za
to właśnie trafił do więzienia.


Nie można dowolnie interpretować historii. Najpierw była działalność opozycyjna, a następnie bank, który, nawiasem mówiąc, Ablyazov stracił w związku z działalnością opozycyjną. Tym, którzy nie wierzą w istnienie Ablyazova – opozycjonisty, przypomnę, że finansował on działalność partii „Ałga” i cały szereg gazet opozycyjnych. Zatem jego przeciwstawianie się władzy trwało nieprzerwanie od 2001 roku i nie ustało ani na chwilę.

Co więcej, mało kto wie, że jego powrót do biznesu, a raczej zostanie bankierem, było związane z potrzebą finansowania opozycji. Poważne oponowanie wymaga dużych środków. I środki te właśnie akumulował Ablyazov. Dowiedziawszy się o tej groźbie, władze zdecydowały się na zwykły rozbój, ale przeliczyły się: umiejący przewidzieć sytuację trzy kroki naprzód Ablyazov, ograł ją.

Jednak wmieszała się Europa ze swoim obojętnym stosunkiem do stanu demokracji w Kazachstanie, flirtująca z autokratami, z wysoko postawionymi sprzedajnymi lobbistami i dalekimi od zrozumienia sytuacji sądami. Wmieszała się ona po stronie władzy, dała się zmanipulować kłamliwymi listami gończymi zamieszczonymi w systemie Interpol, nakarmiona perspektywą współpracy gospodarczej.

Nazwijmy rzeczy po imieniu - przecież to głównie dzięki Europejczykom, którzy włączyli się do ścigania Ablyazova, zatrzymując i izolując go od współpracowników, dziś jest sparaliżowana działalność opozycji w Kazachstanie. Zakazano działalności szeregu partii opozycyjnych, zamknięto niezależne gazety, zatrzymano pracę wielu organizacji społecznych, po raz pierwszy od dziesięciu lat nie została wręczona nagroda „Wolność” . W
Akordzie świętują rozgromienie opozycji.


Europa odpowiedzialna

Przypomnijcie sobie, jak swobodnie czuły się we Włoszech kazachskie służby, szepcząc do ucha swoim włoskim kolegom oskarżenia przeciw Ablyazovovi. A kiedy okazało się, że nie ma go we Włoszech, to zatrzymały jego żonę i córkę. Tak
na wszelki wypadek. Świadczy to o tym, że albo urzędnicy europejscy nie uważają za haniebne branie łapówek od swoich kolegów z Kazachstanu, albo Astana potrafiła namówić polityczne kierownictwo krajów europejskich wydać Ablyazova w zamian za jakieś korzyści gospodarcze.

Zrozumiałe, że dla większości europejskich urzędników kazachski autorytaryzm to zupełna abstrakcja. Realnie widzą oni sympatycznych, uśmiechniętych kolegów z Kazachstanu, zawsze gotowych, by zaprosić do restauracji, czy obrzucić prezentami. Na zawołanie są w stanie wyciągnąć jak z rękawa dowolne niezbędne dokumenty, którymi w razie potrzeby można się zasłaniać. Co ma do tego demokracja, czym jest kazachska opozycja i w ogóle gdzie jest ten Kazachstan, to ich najmniej interesuje.


Dla kazachskiego urzędnika okłamać, oszukać, wystawić kogoś - to sprawy na porządku dziennym. Europejczycy wychodzą z założenia, że list gończy nie może zawierać kłamstw. Fakt ten wykorzystują jak mogą najlepiej nasze służby specjalne, które w celu dostania w swoje ręce Pavlova mogą napisać cokolwiek bądź o przygotowywanym przez niego zamachu terrorystycznym. Przyjmując na wiarę, Hiszpanie są obowiązani umowami, by rozpatrywać sprawę o wydanie Pavlova.

Kiedy Pavlov zostanie wydany, poddadzą go torturom i już na drugi dzień przyzna się, że Ablyazov zlecił mu przygotowanie zamachów terrorystycznych. I oto będzie już podstawa do wydania terrorysty Ablyazova. Wszystko to bardzo proste, a nawet prymitywne, a Europejczycy w swojej naiwności i wierze w przyzwoitość swoich kazachskich kolegów nie mogą nic z tym zrobić.


Co więcej, oni chyba tego nie chcą. Słuchając wypowiedzi polityków europejskich, czytając artykuły w wiodących gazetach zachodnich odnosi się wrażenie, że większość już uwierzyła w winę Ablyazova i nie ma nic przeciwko temu, żeby zajął się nim kazachski system praworządności.

No cóż! Można tylko pogratulować kolegom z ministerstwa spraw zagranicznych Kazachstanu, którzy zorganizowali tę silną anty-ablyazovską kampanię. Tyle wysiłków, tyle pieniędzy i wszystko po to, by dostać w swoje ręce Ablyazova. Ale to tylko potwierdza fakt, że ze swoimi pieniędzmi i głową jest on bardzo niebezpieczny dla reżimu Nazarbayeva. Potrzebują go mieć w swoich rękach, żeby wykluczyć groźbę poważnej politycznej opozycji dla istnienia reżimu w przyszłości. To kwestia bezpieczeństwa ich przetrwania.

Dla pozostałych kwestia wygląda następująco: jeśli Ablyazov zostanie w Europie - będzie opozycja w Kazachstanie. Jeśli wyda go Francja (nie ma znaczenia komu - Rosji, czy Ukrainie) - znajdzie się on za kratami na długo, bez możliwości wpływania na sytuację. Będzie to oznaczać koniec kazachskiej opozycji politycznej.


Bierz go!

Dla czego stoję po stronie Ablyazova? Są ku temu dwa powody.

Pierwszy - polityczny. On walczy przeciwko reżimowi politycznemu, który mi nie odpowiada. Jesteśmy zwolennikami tej samej idei i dlatego jego problemy są moimi problemami.

Drugi
- czysto ludzki. Wiem, co to oznacza, gdy zostajesz okrzyknięty przestępcą, a tłum powolny władzy pozbawionej sumienia zaczyna w to wierzyć.

Pamiętam, jak większość ludzi w Kazachstanie wierzyła, że jestem gwałcicielem-pedofilem i nie miała nic przeciwko temu, żebym znalazł się w więzieniu. Tak się właśnie stało: sąd uznał mnie za winnego i odsiedziałem swój wyrok. Później okazało się, że to była czysta prowokacja: do redakcji znanej gazety przyszedł człowiek, który wcześniej pracował w służbach i opowiedział, jak to było naprawdę.

Dzisiaj ci sami ludzi, którzy w swoim czasie wrobili mnie, teraz krzyczą, że Ablyazov jest malwersantem i domagają się rozprawienia z nim. Wtóruje im chór ludzi, którzy nie potrafią myśleć krytycznie i samodzielnie. «Bierz go!» - krzyczą. W takiej sytuacji nie mam prawa milczeć.

Wiem jaka jest natura oskarżenia mnie o pedofilię, a Ablyazova o malwersacje - to sprzeciwianie się władzy. Gdybym nie pisał artykułów na temat „Kazakhgate”, nikt by nie zaczął oskarżać mnie o niewłaściwe związki. Gdyby Ablyazov nie finansował opozycji i niezależnych mediów, to nikt by nie chciał odbierać mu banku i ścigać go po całej Europie.


I jeśli nawet przyjąć za prawdziwe, że z miliardami Ablyazova rzecz ma się tak, jak mówią nasi prokuratorzy, to nie zmienia to faktu, że jest on prześladowany. Dziś ścigają go nie za miliardy, wyprowadzone z „BTA Banku” tylko za to, że wydaje te pieniądze na walkę z Nazarbayevem. Gdyby tego nie było, to już dawno by się dogadali i zapomnieli o tych całych miliardach.

I ostatnia sprawa. Nigdy pewnie nie zastanawialiście się nad taką dziwną sytuacją. W Kazachstanie setki ludzi mają duże majątki, których pochodzenie powinno zainteresować prokuraturę. Ale dla prokuratorów nie są to interesujące zagadnienia. A teraz wyobraźcie sobie, co będzie, jeśli ktoś z nich oświadczy jutro o przejściu do opozycji? W mgnieniu oka osoba ta zostanie nazwana oszustem, szefem zorganizowanej grupy przestępczej, a Interpol będzie ścigać po całej Europie. Innymi słowy, aby z porządnego obywatela zamienić się w oszusta wystarczy tylko przestać być lojalnym wobec obecnej władzy. A wy mówicie Ablyazov! Przecież u nas każdy, kto ma duże pieniądze może znaleźć się na jego miejscu. Strze
żcie się i nie powtarzajcie głupstw.


Siergiej Duwanow

 

Źródło: http://www.respublika-kz.info/news/politics/34776/print/

 

  • Reakcje świata